Kamila Posobkiewicz
Rozdział 2
Ważne zadanie Trelinków
Na pewno rozpoznalibyście Trelinki, gdybyście spotkali je na spacerze.Istotki te były niewielkiego wzrostu, może wielkości
długopisa lub kredki. Miały duże zielone oczy i świetny wzrok. Nie potrzebowały
okularów, nawet te najstarsze.
Świetnie biegały, dzięki swoim dużym stopom. Ich
buzie były okrągłe i zwykle roześmiane. Na środku buzi umieszczony był równie okrągły, zadarty nosek,
a na głowie sterczały małe okrąglutkie uszka, kryjące w sobie świetny słuch. Stworzonka nie wstydziły się też swojej fryzury, gdyż rozczochrane i sterczące w różne
strony włosy, dodawały im uroku.
Trelinki przychodziły na świat w sposób magiczny. Powstawały z kulek mchu rosnącego na prastarym dębie w środku Modrego Lasu. Było to drzewo niezwykłe. Jego liście nie były zielone, jak zwykłego dębu, ale niebieskie i miały magiczną moc. W jedną w roku noc, kiedy była pełnia księżyca, z mchowych kulek, na które padł księżycowy promień, wychodziły małe Trelinki. Skórę miały pokrytą zielonym meszkiem, który zmieniał się wraz z wiekiem osobnika. Najpierw był właśnie zielony, u starszych brązowy. A najstarsze zmieniały kolor na szary. Ich wiek nie był jednakże liczony w latach, tak jak wiek ludzi, a w pełniach księżyca. Kiedy młody osobnik przeżył czternaście pełni, stawał się gotowy do dorosłości i mógł wykonywać ważne zadania w swojej krainie, Trelandii.
Trelandia była niezwykłym miejscem, położonym nad Morzem
Błękitnym, na skraju Modrego Lasu. Jeśli byliście kiedyś nad morzem, wiecie, że
to woda czasem miła i spokojna, a czasem groźna i hałaśliwa. Trelinki były z
morzem za pan brat. Świetnie żeglowały na skonstruowanych przez siebie łódkach. To nic dziwnego. Istoty te potrafiły zrobić nawet statki, nie
mówiąc już o domach i całych osadach, które zamieszkiwały. Odznaczały się bowiem zdolnościami
konstruktorskimi, a pomagały im w tym zgrabne łapki i długie palce.
Trelinki miały naturę zbieraczą. Uwielbiały zbierać i gromadzić szyszki, żołędzie, patyczki, muszelki i
kamyki, z których wykonywały różne przedmioty.
W ich krainie najważniejszy był Tamtabor. To
mądry, stary Trelinek. Gdy przeżył sto pełni księżyca, zmienił się kolor jego skóry na szary. Uznano wtedy, że
powinien zostać przywódcą.Tamtabor
był dobry dla wszystkich, opiekował się nawet najmniejszym źdźbłem trawy, nie
mówiąc już o swoich Trelinkach. Wódz dbał, aby w ich osadzie panowała zgoda i
porządek oraz, aby zawsze było jedzenie. To najważniejsze rzeczy dla każdego
Trelinka.
Wszyscy cieszyli się, że mają dobrego przywódcę,
bo żyło się im dobrze.
Aż pewnego dnia na Trelandię napadły złe mewy. Zniszczyły
domki, zabrały zapasy.
Wy wiecie, że nie wolno niczego nikomu zabierać i
na pewno nie zachowujecie się tak jak te mewy, ale one nie miały o tym pojęcia.
Ich dowódcą był zły szczur, Korkol.
Mieszkał w pobliżu Smutnego Strumyka po drugiej
stronie Modrego Lasu. Nie miał przyjaciół, często myślał tylko o sobie i robił
to, co chciał. Nie znał dobrych manier i obce mu były trzy magiczne słowa,
które wy na pewno znacie…proszę,
przepraszam, dziękuję. Szczur nigdy nie dziękował i nie przepraszał. A
słowo proszę zdarzyło mu się tylko
raz, kiedy bardzo potrzebował lekarstwa dla swojej mamy. Zwrócił się wtedy po pomoc do
mrówek. To jednakże było tak dawno temu, że już zdążył o tym zapomnieć. Korkol
uwielbiał za to zbierać kamyki. Drogocenne, szlachetne, kolorowe nosił w
sakiewce przy pasku i bardzo ich pilnował. Jak na szczura przystało był bardzo
pomysłowy i zwykle potrafił sobie radzić w tarapatach, ale czasem jego czarna
sierść pokrywała się bandażem i bliznami. Choć świetnie słyszał, dzięki swoim
szpiczastym uszom i miał bardzo dobry węch, czasem tracił czujność i dostawał
kuksańca od grożących mu leśnych zwierząt.
Jednak zdarzało się to rzadko. Zwykle to on
psocił, coś komuś zabierał i niszczył. Był większy i silniejszy od Trelinków. Wiedział,
że pracowici mieszkańcy Trelandii zbierają to, co on lubi najbardziej, dlatego
napadał na ich osadę i zabierał im cenne zapasy. Pomagały mu w tym mewy.
Kiedy Tamtabor zobaczył zniszczoną krainę,
bardzo się zasmucił, ale nie poddał się temu smutkowi. Był mądry i wiedział, że
Trelinki, choć pracowite i odważne, nie poradzą sobie z kolejnym najazdem mew i
Korkola, gdyż są za małe. Postanowił, że trzeba poprosić o pomoc. Wy na pewno też
czasem prosicie o pomoc i nie ma w tym nic złego.
Tamtabor ogłosił, że poszukuje ochotników,
którzy otrzymają ważne zadanie.
Zgłosiło się trzech odważnych braci, najmłodszy- Timsa, średni- Ronin
i najstarszy, brązowoskóry- Sulim.
To nie wszystko, aby wykonać w pełni zadanie potrzebny
był jeszcze ktoś całkiem dużego rozmiaru, najlepiej człowiek, który ma wrażliwe
serce.
Tamtabor pewnej nocy miał sen, w którym wyśnił Pana
Titido. Magiczny złoty kamyk nazywany Heliodor, czyli dar słońca, wskazał
braciom drogę do domu wybrańca.