Kamila Posobkiewicz
Rozdział 3 Trudna decyzja
Gdy Pan Titido usłyszał opowieść Trelików, a
zwłaszcza to, że został wyśniony przez Tamtabora, zamyślił się, podrapał w
czuprynę, potem w brodę. Poprawił okulary, po czym zwrócił się do braci,
kończących swoje śniadanie.
- Jest mi bardzo przykro, że ten paskudny szczur
napada na waszą osadę. Nie powinno tak być, że silniejszy zabiera coś słabszym.
Nie wiem jednak, jak mogę wam pomóc.
Trelinki spojrzały na siebie znacząco. Miały już
cały plan. Pierwszy odezwał się najstarszy, Sulim.
- Myśleliśmy, że pójdziesz z nami- zaczął
niepewnie.- A właściwie nie pójdziesz, a popłyniesz..- Trelinek spojrzał badawczo
na Pana Titido. Kot Tito na te słowa od razu się podniósł znad miski i nadstawił
uszu.
- Jest mi niezmiernie miło, że zwracacie się z
tym problemem do mnie, tylko jest pewien kłopot, ja nie za dobrze pływam.- zaczął
zaskoczony Pan Titido. – A tak w ogóle, dokąd miałbym popłynąć?
Timsa posmutniał.
- Mówiłem wam- zwrócił się do braci- że to nie
wyjdzie. To za trudne zadanie, nawet dla niego. Trelinki spojrzały zawiedzione.
- Musimy dotrzeć na Półwysep Wichrów.- zaczął Ronin- Mieszkają
tam nasi kuzyni, którzy mają eliksir Dzielnego
Serca. Jeśli się go wypije, wygra się każdą walkę- odkrył tajemnicę Ronin,
który pomyślał, że tylko prawda może jeszcze uratować sytuację.- A Trelinki
muszą przegnać Korkola i dać mu nauczkę.
Tito zaświeciły się oczy na głos o dzielnym
sercu i podróży. Jeszcze nie był na Półwyspie Wichrów, a słyszał o nim już kilka ciekawych historii. Nie było to zbyt przyjazne miejsce do życia, ale
za to bogate w drogocenne kamienie i inne dary natury, które z pewnością były
niezbędne do zrobienia eliksirów.
Pan Titido słuchał z otwartą buzią słów
Trelinka, ciągle nie dowierzając temu, że znalazł się w środku wydarzeń, o których
nie dość, że nie miał pojęcia, to nie był wcale pewien, czy chce wziąć w nich
udział. Miał inne plany, wycieczkę do zamku rycerzy, łowienie ryb, zbieranie malin z ogrodu. Jednak w sercu czuł, że jest potrzebny tym istotkom i jego plany
muszą zaczekać.
- Kochani- zaczął Titido- musimy to przemyśleć. Kocie,
masz ochotę na spacer?
Tito wstał z ulubionego fotela i poczłapał w stronę drzwi.
W ogrodzie pachniało kwiatami, nasturcjami i
lawendą. Był piękny letni dzień. Świetny czas na zabawę, a nie na podejmowanie
trudnych decyzji.
U sąsiadów na podwórzu Fikus ganiał za motylem, a
jego pan i zarazem najlepszy przyjaciel, Wiktor, bawił się autami. Kiedy
zobaczyli Pana Titido i kota, od razu podeszli do płotu.
Musicie wiedzieć, że Pan Titido bardzo lubił
spędzać czas z Wiktorem. Razem budowali różne konstrukcje z klocków, czasem zbierali
kamienie i muszelki lub grali w piłkę.
Wiktor, nazywany też Wiki, był sześcioletnim
chłopcem o jasnych włosach i bursztynowych oczach. Lubił zwierzęta, a
najbardziej dinozaury. Wiedział o nich wszystko. Codziennie razem z tatą czytał
książki o tych gadach, znał i odróżniał niemal
wszystkie gatunki. Czasem książki przynosił do ogrodu i oglądał je razem z
sąsiadem.
- Dzień dobry! – zawołał Wiki, podchodząc do
furtki. Chłopiec był dobrze wychowany i wiedział, że zawsze mówi się dzień dobry, gdy widzi się sąsiadów lub
innych dorosłych znajomych.
- Witaj Wiki, miło cię widzieć!- odpowiedział gospodarz
i zaprosił gości do ogrodu.
- Może pogramy w piłkę? – zapytał Wiktor. Fikus
już czekał z piłką w pysku, jak zwykle gotowy do zabawy. Jako że był psem
myśliwskim bardzo lubił się ruszać.
- Przepraszam Wiki, ale teraz nie mogę. Musimy z
Tito podjąć ważną decyzję.
Wiktor nie do końca wiedział, co to znaczy podjąć ważną decyzję. On sam decydował
tylko o tym, w co chce się bawić lub co ma ochotę zjeść, ale nie uznał tego za
ważne decyzje, tylko zwyczajne. Czuł natomiast, że ta ważna decyzja to coś poważnego.
- A długo będziecie podejmować tę decyzję?- zapytał.
Pan Titido krótko naradził się z kotem. Wspólnie
postanowili opowiedzieć ich małemu przyjacielowi o wszystkim. Chłopiec słuchał
z wypiekami na twarzy i co chwilę otwierał buzię ze zdumienia.
- To niesamowita historia!- wyrzekł na koniec
opowieści, a na jego twarzy malowało się wielkie zaciekawienie. To chyba nic
dziwnego. Każdy sześcioletni chłopiec, dziewczynka na pewno też, chcieliby przeżyć
niezwykłą przygodę. A historia Trelinków tak się zapowiadała.
- Mogę popłynąć z wami? Proszę!- wystrzelił
pytanie jak kamień z procy.
Pan Titido podrapał się w czuprynę, poprawił
okulary, spojrzał na kota.
- Nie wiem Wiki, to może być niebezpieczne- odparł,
a Tito pokiwał potakująco głową.- Poza tym jeszcze sami nie wiemy, czy
popłyniemy- dodał na koniec, ale już
było dla wszystkich jasne, że decyzja została podjęta i nie ma odwrotu.
- To ja zapytam rodziców, czy mi pozwolą!-
krzyknął chłopiec i od razu pobiegł do domu, sąsiad nie zdążył go zatrzymać. Fikus
popędził za nim.
- I co teraz, Tito?- mężczyzna popatrzył na kota
badawczo.
- Wygląda na to, że czeka nas kolejna przygoda –
odparł niby niedbale kot, ale tak naprawdę cieszył się na myśl o podróży.- Już
trochę zasiedzieliśmy się w domu.
- Tak, chyba tak. Pójdźmy zatem powiedzieć
naszym gościom. Zostawiliśmy ich samych, a to nieładnie z naszej strony-
zreflektował się gospodarz.
- Eee, na pewno sobie poradzili- Tito wyraźnie miał inne zdanie.
Trelinki tymczasem w kuchni pałaszowały owsiankę
z borówkami na drugie śniadanie. Wiecie już,
że jedzenie było jedną z najważniejszych rzeczy dla tych istot. Nie lubiły,
kiedy burczało im w małych brzuszkach. A owsiankę wprost uwielbiały. Na widok wracających gospodarzy bracia szybko
wytarli buzię i w gotowości czekali na decyzję.
Wiecie na pewno, jak to jest czekać na coś
ważnego, na przykład na tort urodzinowy albo pierwszą gwiazdkę w Wigilię. Dla Trelików ta wyprawa była tak samo
ważna.
Pan Titido uśmiechnął się ciepło i nie zwlekając, powiedział.
- Czas pakować walizki!
Trelinki odetchnęły z ulgą.
- Dziękuję- z wdzięcznością ukłonił się Sulim.