Pewnego dnia żółw Leon i książę Żabisław, siedzieli nad rzeką Błękitką i marzyli o dalekiej wyprawie w nieznane.
- Ja
bym pojechał najlepiej na koniec świata- rozmarzył się książę.
-
Ach, to chyba za daleko- odparł Leon, który myślał o podróży co najwyżej do
sąsiedniego lasu.
- Coś ty, nie ma takiego miejsca, które by było
za daleko, żeby je odwiedzić. Trzeba tylko dobrze się przygotować do podróży.
Pomyśl, jaka to wspaniała Dzika Przygoda!
– ciągnął zafascynowany pomysłem
Żabisław.
-
Tak, z pewnością to fascynujące!- odrzekł żółw, jednak wcale tego uczucia nie
podzielał. Był domatorem, większość czasu spędzał w swoim lesie, gdzie czuł się
bezpiecznie. Najbardziej ubił wygrzewać się a słońcu, leżąc na ulubionym kamieniu nad rzeką. Żabisław marzył
dalej, nie zważając na żółwia.
-
Chciałbym zobaczyć dzikie zwierzęta i tropikalną przyrodę, wykąpać się w
naprawdę zielonej, jak szmaragd wodzie i skosztować jakiegoś smakowitego
robaczka- wyliczał swoje zachcianki.
- No
chyba, że znów zmienisz się w chłopca, to raczej nie zjesz robali- skomentował
Leon lekko znudzony już tą rozmową.
-
Tak, chciałbym też się już w niego zmienić. Jednak póki co, jestem żabą i nią
pozostanę, dopóki nie znajdziemy mojego
magicznego kamienia. Nie wiem nawet, gdzie go szukać- stwierdził z żalem
książę.
***
Jego
historia była doprawdy niezwykła. Żabisław tak naprawdę był księciem
Bajkogrodu, Filipem.
W dniu swoich narodzin, otrzymał w darze od
wróżki niezwykły kamień, dzięki któremu mógł się zmienić w chwili zagrożenia w
jakieś zwierzę. Takie, które jako pierwsze przyjdzie mu na myśl. Aby powrócić
do swej normalnej postaci, potrzebował znów potrzeć magiczny kamień. Niestety, ostatnio, gdy
uciekał w lesie przed groźnym wilkiem, pomyślał o małej żabie, która ukryje się
w wodzie rzeki Błękitki. Potarł swój kamień i zmienił się w piękną, zieloną
żabkę. Wilk jej nie znalazł i książę ocalił życie, jednak żabka była na tyle
mała, że spadł jej z głowy wisior z magicznym kamieniem i popłynął, niesiony
nurtem rzeki. Teraz na pewno jest gdzieś w głębinach oceanu. Kto wie, może
jakieś rekiny się nim bawią?
***
Rozmowie przysłuchiwała się drzemiąca na drzewie sowa
Sabina. Otworzyła jedno oko i zerknęła na przyjaciół, którzy wygrzewali się na
kamieniu w blasku porannego słońca.
Sabina
kochała przygody i chętnie też wybrałaby się w daleką podróż, gdyby nie to, że
akurat miała skaleczone skrzydło. Kilka dni temu, a raczej kilka nocy temu,
wpadła w zasadzkę zastawioną przez myśliwego. Wprawdzie wyszła z niej cało,
lecz niechcący wyrwała kilka piórek z lewego skrzydła. Słysząc rozmowę żółwia i
żaby, z którymi od dawna się przyjaźniła, wpadła na pewien pomysł.
Daleko stąd, w egzotycznej krainie, mieszkała jej
koleżanka, papuga Lora. Nieraz zapraszała ją do siebie. Może właśnie nadszedł
moment, aby z zaproszenia skorzystać i przy okazji zabrać ze sobą marzących o
dzikiej przygodzie przyjaciół?
Napisała
do Lory list.
Droga Loro,
Skorzystam z Twojego zaproszenia i przybędę
w przyszły piątek.
Zabiorę ze sobą Leosia i Żabisława, którzy
są spragnieni Dzikiej Przygody.
Całuję i ściskam
Sabinka
***
Gdy sowa oznajmiła przyjaciołom swój pomysł, Żabisław aż podskoczył z
radości!
Zakumkał kilka razy i wskoczył do rzeki, po
chwili się wynurzył i jeszcze raz podskoczył.
-
Sabinko, kochana moja, taką niespodziankę i radość mi sprawiłaś! – wykrzyczał
niemal na całe gardło.
-
Tak, Sabinko, dziękuję za ten cudowny pomysł- wtórował mu nieśmiało Tuptuś,
który jednak nie pałał aż taką radością.
- A
dokąd to będzie wyprawa?- zapytał
Żabisław, gdyż zdał sobie sprawę z tego, że właściwie jeszcze tego nie
wie.
Sabinka
zmarszczyła brwi, podrapała się w głowę, nastroszyła kilka razy pióra, nawet te
wyskubane, po czym odrzekła.
- To
będzie wyprawa do dalekiej krainy!- nie chciała się przyznać, że zapomniała
nazwy tego miejsca. Czytała o nim wiele w książkach podróżniczych i w atlasach
przyrody, ale teraz nie mogła sobie
przypomnieć.
- No
proszę, powiedz- ciągnął Żabisław, myśląc, że sowa chce zachować to w
tajemnicy.
-
Tak, Sabinko, powiedz, dokąd ma być ta podróż- poprosił uprzejmie żółw.
-
Nie mogę- zaprzeczyła sowa.
-
No, nie daj się prosić- nalegał książę. - To chociaż powiedz pierwsza literę…
-
Tak, powiedz choć pierwsza literę- powtórzył Leon.
Sabinka nie mogła sobie przypomnieć nawet pierwszej litery.
- Co
to było? - myśli kłębiły się w jej głowie.
-
A…- zaczęła niepewnie, chcąc powiedzieć zupełnie coś innego, ale przyjaciele
zrozumieli, że to właśnie pierwsza litera nazwy.
-
Antarktyda? Afryka? Argentyna? –
zasypywał sowę pytaniami podekscytowany książę.
-
Nie, to na pewno nie to! - wrzasnęła rozdrażniona Sabina. - Nie powiem wam, bo
nie pamiętam.
- A…
to pech!- skwitował Leon. – Ale nie przejmuj się, Sabinko, to nie jest w
sumie takie ważne. Żółw zrozumiał, że przyjaciółka nie jest w dobrym humorze.
-
Tak, to zupełnie nieistotne- przyznał Żabisław, nie chcąc już pogrążać
nieszczęsnej pamięci sowy.
-
Jest tam zielono, dziko i ciepło- Sabina tyle wiedziała na pewno.
- O,
to już wystarczy, kochana Sabinko- zapewnił żółw. – Mam tylko jedno pytanie, jak
to daleko? Czy dalej niż do tamtego lasu?
-
Oczywiście Leosiu, że dalej- upomniał żółwia książę. – Dzika Przygoda nie
może być blisko! – zawołał zachwycony myślą o podróży.
-
Czy tak, Sabinko ?- żółw chciał się upewnić, że nie, jednak sowa przytaknęła
głową.
-
Och, a jak my się tam dostaniemy, do tej Dzikiej Przygody? – kontynuował
nieśmiało.
Sowa znów się zamyśliła. Zapomniała, że ani żółw, ani żaba
nie może latać, a i ona ma obolałe skrzydło, więc daleko nie poleci. Nie ma też
co liczyć na wędrujące ptaki, bo to nie pora odlotu.
-
Najlepiej będzie, jeśli polecimy tam samolotem- stwierdziła po namyśle.
-
Och tak!- zawołał książę, który jeszcze nigdy nie leciał samolotem. Żadne z
nich z resztą nie leciało.
Leon jęknął. Nie wyobrażał sobie takiej podróży. To zbyt wiele na małego żółwia.
Jednak widząc zapał i radość Żabisława, nie mógł odmówić udziału. Nie chciał
się przyznać nawet przed samym sobą, że bardzo boi się Dzikiej Przygody.
-
Zatem postanowione- stwierdziła Sabinka. - Wylatujemy jutro. Teraz czas na pakowanie.
Na tę wiadomość Leona ogarnęła panika. Co ma zabrać ze
sobą żółw na Dziką Przygodę i to w dodatku samolotem? Bagaż nie może być ciężki,
bo jeszcze samolot spadnie- myślał, zastanawiając się nad lornetką i aparatem
fotograficznym. Pomyślał, że weźmie ze sobą notes, aby mógł zapisywać
najciekawsze przygody.
Żabisław
był spakowany w mig. Kapelusz słomkowy, krem przeciwsłoneczny, ciemne okulary i
ulubiona książka znalazły się w jego plecaku. I jeszcze coś na ząb, gdyby w
podróży poczuł się głodny.
Sabinka
do podróżnej torby włożyła opatrunki i lek na wyskubane skrzydło, czapkę z daszkiem i mapę, która pomoże ekipie
dotrzeć na miejsce. Chciała tez wziąć kompas, ale nie mogła go nigdzie w
swojej dziupli znaleźć.
***
Nazajutrz
przyjaciele, gotowi do drogi, spotkali się przy ulubionym kamieniu nad rzeką.
Książę i żółw byli w dobrym humorze, sowę zaś ciągle coś gnębiło. Najważniejsza
rzecz- nazwa miejsca, do którego mają się udać. Wciąż nie mogła jej sobie
przypomnieć.
Na
lotnisku były spore kolejki. Widać nie tylko oni wpadli na pomysł wielkiej
wyprawy, ale i inne zwierzęta zamierzały polecieć na wakacje. Linie lotnicze Podróżnik zapraszały na pokład samolotu.
-
Poproszę trzy bilety – powiedział Żabisław do siedzącej w okienku wiewiórki
Basi.
- A
dokąd?
- Do
Dzikiej Przygody- wtrącił żółw.
Sowa
spojrzała ze strachem na wszystkich i już miała powiedzieć, że podróż trzeba
odwołać, gdy nagle doznała olśnienia!
- Do
Amazonii!- krzyknęła uradowana.
-
Co??? Mamy lecieć aż tak daleko? - krzyknął przerażony żółw.
-
Super! Amazonia! To niesamowite- Żabisław
również wykrzyknął, tyle że z radości.
Wiewiórka
spojrzała na przyjaciół trochę niepewnie.
-
Czy mają być te bilety?- zapytała.
-
Oczywiście- stwierdziła sowa i poklepała Leona po ramieniu, dodając mu
otuchy.
- Wszystko
będzie dobrze, zobaczysz- wyszeptała do ucha.
Podróż to niesamowite przeżycie dla wszystkich. Start
samolotu, nabieranie wysokości i długi lot, który umilali sobie czytaniem
książek i zadawaniem zagadek. Gdy po wielu godzinach dolecieli na miejsce,
czekała tam na nich papuga Lora.
-
Witaj, moja droga Loro! – zawołała Sabinka- Jak dobrze cię znów zobaczyć!
- Witajcie
Sabinko, Leosiu i Żabisławie ! Nawet
nie wiesz, jak bardzo cieszę się, że przyjechaliście. Zabiorę was na
przejażdżkę po okolicy.
Zwierzęta
po raz pierwszy zobaczyły zupełnie nowe
miejsce. Egzotyczną roślinność, z której najbardziej spodobały się im palmy i
wielkie paprocie.
- Tu
jest prawdziwy raj dal zwierząt!- krzyknął Żabisław. – Ja chcę tu zostać!
-
Przypominam ci, że jeszcze wczoraj chciałeś znów stać się chłopcem- wspomniał
Tuptuś, który wprawdzie był pod wielkim wrażeniem ogromu roślin i przeróżnych
zwierząt, ale raczej nie chciałby tu zostać na zawsze.
-
Zabiorę was w moje ulubione miejsce nad rzekę. To największa rzeka na świecie !
- zaproponowała Lora. - Poznacie tam moich amazońskich przyjaciół.
- A
czy nie są groźni?- zapytał przestraszony żółw.
-
Niektórzy są, ale nie będziemy się do nich zbliżać. Uważajcie na krokodyle!-
zawołała Lora i pofrunęła pierwsza. Sabinka za nią, a Leon i Żabisław pojechali
specjalnym wagonikiem.
Gdy
dotarli nad rzekę, Amazonkę, nie mogli wyjść z podziwu! Była ogromna, długa i
porośnięta przeróżnymi roślinami. Miała zupełnie inny kolor i zapach niż dotychczas znana im Błękitka.
***
Siedząc
nad brzegiem, usłyszeli żałosny głos, jakby czyjś płacz.
-
Loro, czy tu ktoś płacze ?- zapytała
Sabinka.
-
Tak, na to wygląda. Poczekajcie, rozejrzę się- Papuga poleciała i po chwili
wróciła do gości.
-
To Dylek. Wylewa łzy, bo złamał ząb, gdy próbował ugryźć jakiś kamień-
poinformowała Lora.
-
Kamień? Jaki kamień?- zainteresował się Żabisław.
- Piękny, zawieszony na sznurku. Ciekawe, kto
zgubił taki klejnot!- odparła Lora, przeczesując kolorowe papuzie piórka.
-
Możemy go zobaczyć?- zapytała sowa, podejrzewając to, co pozostali przyjaciele.
-
Oczywiście, tylko bądźcie ostrożni. Krokodyle nie lubią, gdy się im
przeszkadza, a zwłaszcza w bólu zęba.
Na brzegu wielkiej rzeki, schowany w trawie
leżał duży i groźnie wyglądający krokodyl. Z pewnością baliby się go wszyscy,
łącznie z Lorą, gdyby nie to, że płakał jak dziecko i wszyscy się nad nim
litowali.
-
Dylu…- zaczęła pieszczotliwie papuga- czy pokażesz nam ten kamień na sznurku?
Krokodyl
kłapnął zębami i ze złością wyrzucił kamień z paszczy. Na szczęście Sabinka
złapała go w locie i przyleciała do księcia.
-
Piękny, prawda?- podziwiała go Lora. – Tak cudownie się mieni.
Żabisławowi
na widok kamienia oczy zabłyszczały ze szczęścia.
-
Och, jesteś mój drogocenny podarunku!- zawołał i wziął kamień w swoje żabie
łapki. Po czym mocno go potarł. Blask kamienia oślepił wszystkich, tak że nie
widomo do końca, jak się to stało.
Po chwili u brzegu rzeki stał chłopiec w
koronie na głowie.
-
Brawo! Znów jesteś chłopcem!- zawołał Leon.
-
Witaj w Amazonii, Filipie- dodała Sabinka.
Jedna
tylko papuga nie rozumiała, co się wydarzyło. Jednakże, widząc szczęśliwych
przyjaciół z lasu, nie dopytywała. Sami jej kiedyś powiedzą…
***
-
Ciekawy jestem, jak się to stało, że mój kamień dopłynął aż tu?- zastanawiał
się książę Filip przy kolacji.
- To
naprawdę niezwykłe, że popłynął tak daleko. Być może też miał ochotę na Dziką Przygodę?-
zażartował Tuptuś. Wszyscy się roześmiali.
-
Wszystko dobre, co się dobrze kończy - stwierdziła Sabinka i ziewnęła głośno. –
Czas chyba nieco odpocząć – westchnęła i natychmiast zasnęła. Leon i Filip przyznali
jej rację i również ułożyli się do snu.
A Lora podfruwała to tu, to tam, jak to
papugi mają w zwyczaju i opowiadała swoim znajomym o niezwykłej przygodzie jej leśnych gości.
***
Bajka powstała jako efekt warsztatów bajkopisarskich w przedszkolu Zdrowy Smyk w Gdyni.

Warsztaty bajkopisarskie Improbaja