Leśni przyjaciele i czarny pająk




Pewnego razu w Leśnej Krainie przyjaciele- żółw Tuptuś i sowa Huhatka spędzali miło popołudnie na leśnej polanie, tuż obok rzeki Błęitki. Byli akurat po podwieczorku i odpoczywali, czytając ulubione książki. 
- Ciekawe, co u naszego księcia?- zamyślił się żółw.
- Pewnie psoci, jak zawsze – stwierdziła sowa, nie odrywając wzroku od książki.
- A może napiszę do niego list?- zaproponował Tuptuś.
- O, to świetny pomysł!- odparła sowa, nadal nie odrywając wzroku od książki.
- No dobrze, tylko pójdę do domu po papier, pióro i kopertę.
Gdy Tuptuś wrócił  na polanę i był gotów, napisał:

Drogi Książę Filipie!

Razem z Huhatką jesteśmy ciekawi, co u Ciebie słychać? Jak się masz, czy jesteś zdrowy?
Może spotkamy się na naszym ulubionym kamieniu, w piątek ( jutro)  po podwieczorku?

Ściskamy mocno,
Tuptuś i Huhatka

- Napisałem- powiedział żółw, odłożywszy pióro.
- Świetnie, to teraz włóż do koperty. A i nie zapomnij jej zaadresować!- Huhatka dała przyjacielowi dokładne instrukcje, bo często pisała listy do swoich przyjaciół, a Tuptuś nie.
Żółw zaadresował kopertę:

Książę Filip
Zamek
Bajkogród

Gdy żółw pokazał list Huhatce, ta stwierdziła,  że teraz trzeba szybko udać się na leśną pocztę, aby go wysłać.


W okienku na poczcie siedziała wiewiórka Basia.
- Poproszę znaczek na list- powiedział żółw, pokazując zieloną kopertę.
- Oczywiście, a dokąd chcecie wysłać list?
- Do Bajkogrodu- odparł Tuptuś.
- Proszę bardzo - wiewiórka podała żółwiowi piękny złoty znaczek, który nakleił w prawym górnym rogu koperty.
-  Gotowe. Bardzo się cieszę, że nasz list poślemy do księcia- wyznał szczerze Tuptuś.
- Jeśli się pośpieszycie, może złapiecie jeszcze samolot, który za chwilę odleci z listami do Bajkogrodu- poinformowała ich Basia.
- Oczywiście, spróbujemy!- wykrzyknęła Huhatka, która lubiła takie przygody.
- Tuptusiu, daj mi ten list, polecę szybciej niż ty pobiegniesz.
- Dobrze, weź - żółw oddał kopertę sowie, ale sam też szedł pośpiesznie. Chciał zobaczyć, jak jego list dociera do rąk pilota samolotu pocztowego.



Na pasie startowym stały trzy pocztowe awionetki. Zwierzęta nie wiedziały, do której się mają udać, więc zaczęły od pierwszej.
- Dzień dobry, mam list do Bajkogrodu- wyszeptała zadyszana Huhatka do pilota.
- Ten samolot nie leci w tamtą stronę, musisz dotrzeć na koniec lotniska.
Sowa poderwała się do lotu i poszybowała dalej. Nagle, pierwszy samolot wystartował. Zrobiło się głośno,  zwiał silny wiatr. Huhatka przestraszyła się i niechcący upuściła ze szpon kopertę. List najpierw uniósł się, a potem opadł na trawę. Na szczęście obok przechodził żółw.
- Huhatko, mam!- zawołał Tuptuś, trzymając zieloną kopertę, nieco już nadszarpniętą i pobrudzoną.
- A to pech, że też akurat musiał wystartować ten samolot!- zawołała rozzłoszczona sowa. Znów chwyciła list, tym razem dziobem i wystartowała w stronę trzeciego samolotu.
Minęła drugi, do którego jeszcze pakowano paczki i listy.  Już prawie dotarła do celu, gdy trzeci samolot zatrzasnął drzwi i zaczął kołować.
- A niech to!- zawołał żółw.- Nie udało się! List nie dotrze do księcia i z pewnością się tak szybko nie spotkają, a on już za nim bardzo tęskni.

                                                                           ***
Tymczasem w odległej krainie, Bajkogrodzie, książę bawił się w chowanego ze swoimi kolegami. A ponieważ nie chciał, aby go ktoś znalazł, postanowił użyć swój magiczny kamyk i zamieniwszy się w żabę, schować w zaroślach jeziora. Tak też zrobił. Potarł swój kamień i zamienił się w Żabisława. Jednak to nie była mądra decyzja. Moc magicznego kamienia miała go chronić przed niebezpieczeństwem, a nie służyć zabawie i figlom. Gdy książę chciał powrócić do swojej ludzkiej postaci, kamyk odmówił posłuszeństwa.



Oczywiście książę wygrał zabawę w chowanego, żadne dziecko  go nie znalazło. Ani jego mama,  ani nikt inny. Wszyscy za to się zamartwiali, gdzie się podział ten mały łobuziak.
Żabisław posmutniał, zaplątany w zaroślach, nie zauważył nawet, że zgubił koronę. Teraz wyglądał jak całkiem zwyczajna żabka, nikt nie zgadnie, że jest księciem.
Pod wieczór poczuł okropny głód. Nie chciało mu się polować na muchy, więc zjadł kilka czarnych jagód z krzaczka. Dziwny miały smak, były cierpkie, gorzkie i wcale nie przypominały tych, które lubią chyba wszystkie dzieci.
Nagle Żabisław gorzej się poczuł, zrobił się fioletowy, potem czarny. Jego żabie łapki zaczęły zmieniać się w dziwne, owłosione, cienki nogi…. Po chwili książę zrozumiał, że stał się wielkim czarnym pająkiem. Jagody bowiem, które zjadł nazywały się Pajęczymi jagodami, bo miały moc zmiany każdego, kto je spożył, w pająka.



Oczywiście Żabisław o tym nie wiedział. I nie miał też pojęcia, co teraz ma zrobić. Jego pajęcze ciało nie słuchało poleceń. Ach, tak bardzo żałował tego, co zrobił. Postanowił wrócić do pałacu. Nie wiedział, że jedno małe zwierzątko wszystko to widziało. A był to mały jeż, Pikuś.

                                                                               ***
Na lotnisku smutny Tuptuś i zdenerwowana Huhatka patrzyli, jak odlatuje samolot do Bajkogrodu bez listu do księcia Filipa.
- To wszystko na nic!- zawołała Huhatka. – Jeśli chcemy spotkać się z Filipem, musimy sami udać się do niego.
- Najwidoczniej tak- powiedział żółw. - To rozsądny pomysł.
Nie myśląc długo, wrócili do swoich domków, spakowali kilka rzeczy do torby i ruszyli w stronę zamku księcia Filipa.
- Myślisz, że się ucieszy na nasz widok?- zapytał nieśmiało Tuptuś, który obawiał się trochę niezapowiedzianej wizyty.
- Hmm, z pewnością…chyba…mam nadzieję...- wydukała Huhatka, którą też obleciał strach.
- A co, jeśli Filipa nie będzie?- ciągnął Tuptuś.
- Cóż, przekonamy się za kilka godzin. Teraz rozkoszujmy się pięknymi widokami gór, lasów i potoków- odparła Huhatka, rozglądając się dookoła.
- Masz rację, Huhatko- przyznał żółw i już więcej się nie odzywał.
Gdy po kilu godzinach przyjaciele dotarli do Bajkogrodu, usłyszeli wiadomość od mieszkańców, że książę Filip zaginął. Właśnie ogłoszono poszukiwania.


Królowa Patrycja zalewała się łzami, a Król Michał wyruszył wraz z dworzanami na poszukiwanie do ciemnego lasu.
- Chyba dobrze trafiliśmy, Tuptusiu- stwierdziła Huhatka.- Każda para oczu się przyda.
- Zgadza się, jednak nie mam przekonania, że on się naprawdę zgubił. Myślę, że zamienił się po postu w żabę. - Niewiele osób znało tajemnicę Filipa.
- Możliwe, zaraz się dowiemy- dodała  Huhatka. Zastanówmy się, gdzie mógłby być, gdyby się stał Żabisławem?
- Nad wodą, to jasne!- stwierdził Tuptuś, który dobrze znał Filipa.
- Otóż to, więc się tam udajmy- zdecydowała sowa i poleciała pierwsza w stronę jeziora.
                                                                 
***
Tymczasem w zamku zdenerwowana i zapłakana królowa zauważyła czarnego pająka   próbującego wejść na tron księcia.
- Straże, zabrać tego pająka!- zawołała przestraszona.



Jednak straży nie było, gdyż wszyscy poszli na poszukiwanie chłopca. Królowa sama więc chwyciła miotłę i chciała nią zrzucić czarnego pająka z tronu. Uparte jednak to było stworzenie, gdyż co chwilę znów próbowało tam wejść.
Królowa wreszcie pozwoliła mu na to i gdy pająk usiadł na tronie chłopca, zachowywał się tak, jak zwykle Filip.
- Czy ty pająku jesteś moim synkiem?- zapytała królowa, jednak pająk jej nie odpowiedział.
- A może wiesz przynajmniej, gdzie on jest? – pająk nadal milczał, ale serce królowej było niemal już pewne, że to nie jest zwykły pająk. Wzięła go ostrożnie w dłonie i czule pogłaskała. Wtem  do komnaty wbiegła Huhatka, Tuptuś i  mały jeż.





- Dzień dobry królowo Patrycjo- rozpoczęła Huhatka grzecznie.
- Witajcie przyjaciele, jak miło was znów widzieć- odpowiedziała uradowana wizytą królowa.
- Mamy dla ciebie, królowo, informację- zaczął Tuptuś.- Wiemy, co się stało z księciem Filipem.
- Pozwól królowo, że przestawimy ci naszego nowego kolegę, jeża Pikusia, który widział, jak …- Huhatka nagle urwała zdanie. Jeżyk się grzecznie ukłonił, lecz i on nic nie powiedział onieśmielony spotkaniem z królową.
- Dziękuję wam, moi mili. Czy chcecie mi powiedzieć, że Filip zamienił się w pająka?- zaskoczyła przyjaciół mama księcia.
- Tak, skąd wiesz?- zdziwiła się sowa, myślała, że będzie pierwszą, która poinformuje monarchinię.
- Moje serce mi powiedziało- odrzekła królowa i pokazała pająka na dłoni.

Zwierzęta odetchnęły z ulgą. Dobrze przynajmniej, że Filip jest w zamku.
- Jak go odczarować? – zapytała królowa. – Może znacie jakieś antidotum?
-  Nie znamy, ale poszukamy. Czy możemy przejrzeć księgi w królewskiej bibliotece?- zapytała Huhatka, wyraźnie ucieszona z nowego zadania.
- Oczywiście, proszę bardzo- królowa wskazała drogę do wielkiej sali, w której były zebrane chyba wszystkie książki świata.
Po dłuższej chwili przeglądania różnych magicznych ksiąg, Pikuś zawołał cieniutkim głosem.
- Mam, to jest ten eliksir!- jeż pokazał niezwykle starą kartę z księgi.
Zwierzęta podeszły do niego i zaczęły czytać recepturę niezwykłego płynu.
- Skąd weźmiemy „tajny składnik”?- głowiła się Huhatka, czytając uważnie przepis.
- A co to za „tajny składnik”? – dopytywał Tuptuś.
- No właśnie nie wiem, jest napisane tylko „ tajny składnik -słodki, czerwony i niezwykle aromatyczny”. Na te słowa Pikuś powiedział:
- Zacznijcie już przygotowywać eliksir, za chwilę wrócę – Pikuś wybiegł z zamku i pobiegł gdzieś do królewskiego ogrodu.
Sowa, żółw i królowa stali nad wielkim garnkiem w kuchni  i wrzucali po kolei  składniki. Ciesz bulgotała, wydając przyjemną, słodką woń.
- Prawie gotowe! – zawołała Huhatka, mieszając w garnku wielką drewnianą łyżką.
- Brakuje tylko tego jednego składnika- przypomniał Tuptuś.
- Może spróbujemy na razie bez niego?- zaproponowała królowa, która nie mogła się doczekać spotkania z jej ukochanym synem.
- Hmm, to może być niebezpieczne- stwierdziła sowa, jednak podała królowej łyżkę z eliksirem.



Królowa upuściła na pająka jedną kroplę. Czekała chwilę… i nic… Nie ma reakcji. Drugą kroplę….i też nic…Pająk nadal był pająkiem. Nawet nie zmienił koloru.
- Wygląda na to, że bez tego składnika nic nie zrobimy- stwierdził przygnębiony Tuptuś.
- Gdzie jest Pikuś? – zapytała królowa. Miał zaraz wrócić?
- No właśnie-  Huhatka  przypomniała sobie o jego zniknięciu. - Przydałaby się jego pomoc.
Wtem drzwi do kuchni się lekko uchyliły i po cichu, niemal niepostrzeżenie wszedł jeż.
- O wilku mowa!- zawołała królowa na jego widok.
- O wilku? To przecież jeż!- zadziwiła się sowa, która nie słyszała wcześniej tego powiedzenia.



- Huhatko, tak się mówi, gdy akurat pojawi się ten, o kim się mówi- próbował wyjaśnić Tuptuś. Sowa jednak nie zrozumiała od razu.
- Proszę, znalazłem. Przepraszam, że tyle czasu mnie nie było, ale niełatwo było to znaleźć. Została chyba ostania na krzaczku. Jeż podał królowej małą, czerwoną, pachnącą poziomkę!
- Pikusiu, jesteś pewien, że ta poziomka ma czarodziejską moc ?
- Przekonamy się- powiedział Pikuś z uśmiechem.
Gdy królowa dodała ostatni składnik do eliksiru, nagle z garnka wzbiła się smuga  tak mocnego światła, że aż blask oślepił oczy wszystkich stojących w kuchni. Królowa nabrała na łyżeczkę czerwony, błyszczący płyn i polała nim pająka. On natychmiast zaczął zmieniać kształt i po chwili stał się chłopcem.



- Dziękuję wam!- zawołał Filip i rzucił się mamie w ramiona. Potem wyściskał swoich starych przyjaciół z lasu.
- Co ja bym bez was zrobił? Znów uratowaliście mnie- wyszlochał wzruszony chłopiec.
- Na szczęście się udało! – odrzekł żółw. – Ale chyba jeszcze o czymś zapomniałeś?
- Tak, zgubiłem koronę- przyznał Filip.- Bardzo mi przykro z tego powodu.
- Proszę, Filipie, oto ona- podała koronę Huhatka. Znalazła ją w zaroślach jeziora.
-  Dziękuję. I obiecuję, że nie będę już więcej jeść pajęczych jagód i zabawiać się moim magicznym kamieniem. Zrozumiałem, że nie ma z nim żartów- obiecał książę.



I tym razem wszystko skończyło się dobrze. Królowa ugościła przyjaciół najlepszymi smakołykami  królewskiego kucharza i zapewniła, że zawsze są mile widziani na zamku.
A Filip i przyjaciele z lasu do późnej nocy siedzieli w królewskiej bibliotece i przeglądali stare księgi, w których ukryta jest mądrość.














-